Wiadomości

Czy apele rzucamy na wiatr? Czy ktoś ich słucha?

Data publikacji 12.09.2024

Wczoraj w naszym mieście kolejna osoba padła ofiarą oszustów tracąc znaczną sumę pieniędzy. Niestety to nie odosobniony przypadek, bowiem każdego tygodnia rudzianie zgłaszają nam przypadki oszustw, coraz częściej internetowych. Straty najczęściej wynoszą od kilkuset do ponad stu tysięcy złotych. Oszuści posługują się różnymi metodami, takimi jak: „na policjanta”, „kupiec z OLX” , „na bankowca” oraz "znajomego z facebooka".

Wszystkie przypadki zostają zgłoszone policji po fakcie, co znacząco utrudnia odzyskanie skradzionych środków. We wczorajszym przypadku 45-letni rudzianin odebrał wiadomość od znajomego z egzotycznego kraju, który poprosił go o pieniądze na wizy. Dobroduszny mieszkaniec naszego miasta na czacie podawał kody BLIK, dzięki którym stracił 10 tysięcy złotych. Jak można się domyślać, kody i pieniądze nie odbierał znajomy, tylko oszuści, którzy wzbogacają się w ten sposób dosyć często.

We wcześniejszych przypadkach oszustw, ofiary chciały inwestować w kryptowaluty, tanio wykupić pobyt w wymarzonym kurorcie czy za atrakcyjną cenę zakupić towar z portalu ogłoszeniowego. Cyberprzestępcy wykorzystują chwilę naszej słabości związanej z chęcią szybkiego zakupu i dzięki udostępnionym im danym ogołocają konta ofiar. Pamiętajmy, że pracownicy banku nigdy nie dzwonią z informacją, że czyjeś konto jest zagrożone. Nigdy też nie przekonują, żeby ratować swoje pieniądze poprzez wpłatę ich na inne konto za pomocą kodów BLIK. Czytajmy dokładnie co wyświetlają nam strony znanych portali przy kupnie czy też sprzedaży przedmiotów za ich pośrednictwem. Jeśli coś wyda nam się podejżane, to lepiej odpuścić niż stracić.

Prosimy pamiętać, że szajki oszustów prędzej czy później zostaną zatrzymane przez policję jednak doświadczenie nie uczy optymizmu w kwestii odzyskiwania skradzionych pieniędzy.

Choć pomysły na ostrzeganie społeczeństwa przed takimi zagrożeniami powoli się wyczerpują, musimy nadal apelować i prosić o wzajemne ostrzeganie.

Powrót na górę strony